Moment, w którym musiałam się wziąć za przerabianie resztek, właśnie nadszedł. Strasznie obrosłam w kłębki. Najwięcej mam takich malusich kłębuszków, które zostały po dzierganiu
pledu czy innych rzeczy. Każdy z innej parafii: kolory, które niekoniecznie do siebie pasują, różne grubości, totalny misz-masz.
W ramach akcji wyrabiania resztek jako pierwsza powstała poszewka na poduszkę. Połączyłam w niej włóczki bardzo grube w neutralnych kolorach z cienkimi w nieco żywszych barwach. Wyszło coś takiego:
A tak wyglądają włóczki, z których jest zrobiona poszewka (od góry: akryl nieznanego pochodzenia, Red Heart Bella, Everyday Big Himalaya, Red Heart Baby, Kotek):
Dziergałam szydełkiem 6.00 mm i takie wielkie szydło ma swoje plusy i minusy - plus jest oczywiście taki, że robótka bardzo szybko przyrasta, a minus to bolący nadgarstek. Przy dłubaniu malutkim szydełkiem ruch dłoni jest minimalny i ręka w zasadzie się nie męczy, a przy sześciu milimetrach miałam wrażenie, że pracuję wiosłem, tak musiałam machać dłonią.
Warto jednak było się pomęczyć, bo poszewka jest przyjemnie grubiutka i doskonale się sprawdza jako dodatek do kocyka i herbaty podczas listopadowych wieczorów :)